SYTUACJA
TRZECIA
Twoja kilkuletnia córka chodzi do prywatnego przedszkola. Pewnego dnia, po
powrocie do domu, zauważasz, że zachowuje się inaczej niż dotychczas – jest
cichsza, mniej radosna. W odpowiedzi na pytanie, czy wszystko w porządku,
dostajesz odpowiedź, że pan wychowawca (Twój kolega z czasów dzieciństwa)
dziwnie się z nią bawił. Pomimo dodatkowych pytań, dziewczynka niczego
więcej nie jest w stanie powiedzieć.
Twoja kilkuletnia córka chodzi do prywatnego przedszkola. Pewnego dnia, po powrocie do domu, zauważasz, że zachowuje się inaczej niż dotychczas – jest cichsza, mniej radosna. W odpowiedzi na pytanie, czy wszystko w porządku,
dostajesz odpowiedź, że pan wychowawca (Twój kolega z czasów dzieciństwa) dziwnie się z nią bawił. Pomimo dodatkowych pytań, dziewczynka niczego więcej nie jest w stanie powiedzieć.
JAK SIĘ ZACHOWASZ?
OD CNOTLIWEGO SUKCESU
DO GRZESZNEJ PORAŻKI
DLACZEGO OCENIAJĄC INNYCH, NAJCHĘTNIEJ POSŁUGUJEMY SIĘ KATEGORIAMI MORALNYMI, A PRZY OCENIE WŁASNYCH DZIAŁAŃ INTERESUJE NAS TYLKO NASZA SPRAWNOŚĆ?
Sprawca i obserwator
Zważywszy, że każde działanie jest skuteczne bądź nieskuteczne oraz dobre lub złe, możemy je podzielić na cztery rodzaje. Pierwszy rodzaj działań to cnotliwe sukcesy (dwa plusy: za moralność i sprawność), gdzie działający podejmuje moralnie chwalebny zamiar, jak człowiek rzucający się do wody i ratujący tonące dziecko. Drugi rodzaj to cnotliwe porażki, gdzie moralnie pozytywny cel nie zostaje osiągnięty wobec braku sprawności – co do niedawna jeszcze wydawało się specjalnością bohaterów naszego panteonu narodowego, a co przełamał Jan Paweł II, wcielenie cnotliwego sukcesu. Trzeci rodzaj działań to grzeszna porażka, gdzie moralnie nagannego celu nie udaje się zrealizować wskutek niesprawności – przykładem niech będzie student złapany podczas egzaminu na ściąganiu. Wreszcie rodzaj czwarty to grzeszny sukces, gdzie moralnie naganny cel zostaje skutecznie zrealizowany, jak w przypadku studenta, który ściągał, ale nie został na tym procederze przyłapany. W badaniach przedstawialiśmy ludziom opisy zdarzeń stanowiących przykłady cnotliwych lub grzesznych sukcesów i porażek, z prośbą o ocenę głównego bohatera zdarzenia oraz o uzasadnienie swojej oceny. Systematycznie stwierdzaliśmy: im bardziej ludzie odwoływali się w ocenie do względów moralnych, tym mniej uwzględniali przesłanki sprawnościowe i odwrotnie. Sugeruje to, że alternatywność posługiwania się różnymi kategoriami jest zjawiskiem psychologicznym. Interpretacja zachowania przypomina piłkę toczącą się po nierównym terenie, która zawsze wpadnie do tylko jednego z wielu dołków. Od czego zależy, jaki to będzie dołek? Czyli co decyduje o wyborze moralnej bądź sprawnościowej interpretacji zachowania?
[…] Nasze badania dowodzą także, iż kategorie moralne częściej są używane do interpretacji zachowań cudzych, zaś kategorie sprawnościowe – do interpretacji zachowań własnych. Na pozycji sprawcy dążymy do osiągnięcia jakichś stanów rzeczy. Powoduje to koncentrację na sprawności własnego działania. Z kolei w pozycji odbiorcy działania zainteresowani jesteśmy nie tyle sprawnością, z jaką obserwowany człowiek działa, ile sensem jego działań, a więc stwierdzeniem, do czego człowiek ów właściwie zmierza. Obserwując innego człowieka, zainteresowani jesteśmy przede wszystkim rozpoznaniem jego intencji. W zachowaniach cudzych ważny jest dla nas szczególnie ich wymiar moralny, ponieważ cudza niemoralność jest dla nas zagrażająca.
[...]
Ucieczka od kategorii moralnych
Pewien tygodnik przeprowadził kiedyś wywiad ze szwagrem prominentnego polityka, ponieważ szwagier ów odsiedział rok w więzieniu za ciężkie pobicie. Pytany o powody swego postępku, szwagier powiedział krótko „Eee..., bo głupi byłem”. Szwagier nie wyglądał na szczególnie rozgarniętego, jednak bez trudu potrafił uciec od moralnej kategoryzacji swojego postępowania. Ludzie mają skłonność do ignorowania moralnego znaczenia własnych zachowań. Zanik kategoryzacji moralnych zdaje się w ogóle znakiem czasów i pewnej relatywizacji ocen, tak charakterystycznej dla współczesnej Europy (choć niekoniecznie Ameryki). Często omawia się w mass mediach odkrycia kolejnych genów, które miałyby być „odpowiedzialne” (w przeciwieństwie do sprawców) za różne naganne skłonności, jak przestępczość czy alkoholizm. To, co nie tak dawno uważano za przywary moralne i grzechy ciężkie, coraz częściej jest „demoralizowane” – określane mianem choroby. Nie ma już opilstwa (jest choroba alkoholowa), obżarstwa (zaburzenia jedzenia), rozpusty (uzależnienie seksualne) ani lenistwa (syndrom chronicznego zmęczenia). Dobroczynnym skutkiem tych zmian jest pewien pragmatyzm – choroby można leczyć, podczas gdy przywary moralne – tylko potępiać. Ale jest i cena – ułatwienie ucieczki od moralnej odpowiedzialności za własne postępki.
[...]
Wykluczenie onych
[...] Zjawisko wykluczenia „onych” poza zakres norm moralnych jest równie stare jak same normy. Zawsze i wszędzie bywają jacyś oni, w stosunku do których normy nie obowiązują – barbarzyńcy, heretycy, podludzie, wróg klasowy itd. Problem polega nie tylko na tym, że takie wykluczenie ułatwia i usprawiedliwia wielkie zbrodnie, ale także na tym, że samo zjawisko wykluczenia moralnego wcale nie ogranicza się do okoliczności dramatycznych, a więc i rzadko występujących. Przeciwnie, pojawia się w życiu codziennym. Od rolnika, który na uwagę, że zatruwa warzywa nadmierną ilością nawozów sztucznych, powiada: „przecież to nie do jedzenia, tylko na sprzedaż”, do ocen banalnych zdarzeń. Przed kilku laty spytałem reprezentatywną próbę Polaków o ocenę mężczyzny, który ignoruje dwóch dziesięciolatków dotkliwie bijących trzeciego albo nie ustępuje miejsca w pociągu matce z małymi dziećmi. Ludzie potępiali takie akty zaniechania. Jednak potępiali je wyraźnie słabiej, gdy zaniechanie dotyczyło dzieci rumuńskich. Pluralizm, jaki pojawił się w naszym kraju po upadku starego reżymu, który usiłował wszystko ujednolicić, oznacza także pluralizm interesów grupowych, nierzadko przeradzający się w ich konflikt. Dobrze wiadomo, że konflikty grupowe mają ostrzejszy przebieg od indywidualnych. Jednym z tego przejawów i mechanizmów napędowych jest grupowe konstruowanie „onych”, których pojawia się coraz więcej. Coraz liczniejsze zachowania łamiące normy stają się więc moralnie obojętne, jeśli nie godne pochwały, gdyż dotyczą różnych „onych”.
Myślimy, że jesteśmy uczciwi
Jeszcze inną osobliwością ocen własnej moralności jest to, że choć są one powszechnie wysokie – aż 98 proc. Polaków uważa siebie samych za moralnych i uczciwych – nie wiążą się z żadnymi innymi ocenami samego siebie. Oceny moralności, jakie wystawiamy innym ludziom, silnie wiążą się z ocenami pozostałych cech owych ludzi, a przede wszystkim z naszym ogólnym do nich stosunkiem. Jednakże w odniesieniu do samoocen uzyskiwaliśmy wielokrotnie na różnych próbach badanych – od uczniów do urzędników państwowych – taki oto wzorzec zależności: ogólna samoocena nie zależy wcale od tego, co ludzie myślą o własnej moralności, choć silnie zależy od tego, co myślą o swej sprawności i umiejętności działania na rzecz własnego interesu. Samooceny moralności nie wiążą się przy tym wcale z samoocenami sprawności. Pozytywne sądy o własnej moralności są więc aprioryczne: ani nie opierają się na faktach, ani nie są nimi modyfikowane. Nawet skazani złodzieje i mordercy uważają siebie za ludzi moralnych. Wygląda na to, że człowiek musi o sobie myśleć, że jest przyzwoity, uczciwy i moralny niezależnie od tego, co faktycznie robi, albo czego nie robi. Dlaczego? Podejrzewam, że z lęku przed wykluczeniem społecznym, który jest bardzo silnym motywem. Ludzie pozbawieni różnych sprawności są wykluczani z różnych grup społecznych (dla których dany rodzaj sprawności jest ważny). Jednakże oszuści,
złodzieje i kłamcy są wykluczani ze wszystkich grup społecznych. Być może dlatego człowiek nie jest w stanie przyznać się do własnej niemoralności. Nawoływania do działań na rzecz własnych interesów („bierzcie swoje sprawy w swoje ręce”) i doskonalenia się w tym zakresie (np. treningi asertywności) wydawały się nowoczesne i konieczne. Nawoływania do uczciwości i przyzwoitości do niedawna zdawały się anachroniczne i trąciły myszką – nikt nie oferuje ani nie poszukuje treningów altruizmu. Niedawno hasło naprawy moralnej zostało przejęte przez siły polityczne, które wygrały w Polsce ostatnie wybory. Niestety należy obawiać się instrumentalizacji tego hasła, gdyż polityka ma to do siebie, że zamienia wszystko w instrument zdobywania i umacniania władzy w walce z adwersarzami. Odnowa moralna dokonywana przy czynnym udziale osób obciążonych wyrokami sądowymi oraz za pomocą oszczerstw opatrywanych zastrzeżeniem, że to tylko spekulacje, jest zapewne skazana na kompromitację. Jednak nie zmienia to faktu, że jako społeczeństwo wszyscy możemy źle skończyć bez przywrócenia kategorii moralnych do życia publicznego. I to kategorii rozumianych jako dotyczące podstawowych norm, a nie tylko działania na rzecz własnego interesu.
prof. Bogdan Wojciszke, Od cnotliwego sukcesu do grzesznej porażki, „Polityka”, 12 grudnia 2005