arrow-gray
kim

Mówimy sobie, że jesteśmy wolni, a jednak czujemy się, jakbyśmy żyli w świecie, w którym wszystko nas ogranicza i zagłusza.  Uciekamy od prawdziwych deklaracji, asekurancko zasłaniając się relatywizmem. Mówimy często: „to lubię”, „to jest fajne”, „to cenię, szanuję”. Ale czy jest to prawdziwe, czy zamaskowane? Czy wygodne, czy wypracowane? Rzeczywiste czy przypudrowane? W dzisiejszym świecie każdy z nas, w miarę logicznie funkcjonujący człowiek, zna koszt prawdy. Jednocześnie chętnie powołujemy się na stwierdzenie „jestem sobą”. Ale co to znaczy? Czy nie jest to przypadkiem nieświadoma obrona swego „interesu”?

W czasach PRL-u ograniczał wszystkich system. Cenzura polityczna nie pozwalała jawnie na gest prawdy. Dzisiaj przeistoczyła się ona w cenzurę pieniądza, wygody, pozornej otwartości, opatrznie rozumianej demokracji i wreszcie udawanej satysfakcji. System nas nie ogranicza. Jedynym ograniczeniem jesteśmy my sami. Nie potrzebujemy komuny, żeby zabić wolność. Ze strachu, lenistwa, niechęci do odpowiedzialności robimy wszystko, by jakoś funkcjonować, taplając się w tej interesownej rzeczywistości. 

Problemem nie jest kapitalistyczny konsumpcjonizm, ale to, że każde prawdziwe moralne zmierzenie się ze sobą kosztuje. A ludzie nie chcą płacić tej ceny.

Boimy się nawet zadawać proste pytania, a jeszcze bardziej boimy się na nie szczerze i z głębszym zastanowieniem odpowiedzieć:


Boimy się nawet zadawać proste pytania, a jeszcze bardziej boimy się na nie szczerze i z głębszym zastanowieniem odpowiedzieć:


1.
Kim jestem?

2.
Co jest w życiu najważniejsze?

3.
Jaki mam stosunek do dzieci?

4.
Jaki do rodziców?

5.
Jaki mam stosunek do kraju, miejsca, w którym żyję?

6.
Stosunek do ludzi, którzy mnie otaczają?

7.
Na co patrzę uważnie, a co pomijam?

8.
Z czym się dzisiaj utożsamiam, co mi jest bliskie, a co jest dla mnie wyjątkowe?

9.
Jaki mam stosunek do Boga?


Czy umiemy odpowiedzieć na takie pytania niewymijająco? Jeśli nie, to czym właściwie nadajemy sens swojemu życiu i życiu innych ludzi? O jakie świadectwo tych czasów walczymy?

Dzisiaj toczy się walka o przetrwanie pod tytułem „pracuję na siebie”. Dzisiejsza kamera skierowana na siebie nie ma tego samego znaczenia, co ta, której używa Filip Mosz w 1979 roku. Teraz obraz jest mocno przetworzony, „z nałożonym filtrem”, a wszystko wokół jest zamazane lub pokolorowane. Okazuje się, że jedną z najtrudniejszych rzeczy jest spotkanie kogoś normalnego, kto żyje według jakichś zasad, jest prawdziwy i szczery. Nie wstydzi się tego co robi, nie podkręca rzeczywistości, by stworzyć swój obraz na podobieństwo innych.


Amator to człowiek, który jest w stanie zrobić coś… bezinteresownie. Naprawdę.
Amator 2020 roku to „artysta”, który chce pochylić się nad losem innych. Nie interesuje go w najmniejszym stopniu własna kreacja. Jego praca skierowana jest „na zewnątrz” nie dla atrakcji, sensacji, ciekawości, ale po to, by coś ważnego pokazać. Czy ma prawo to robić? Ma, ale tylko wtedy, gdy jego intencje są szlachetne, gdy bezinteresownie pochyla się nad losem słabszych. Gdy rezygnuje ze wszystkich przywilejów artysty. Zostaje sam PRZEKAZ! Oczywiście, taki człowiek może być dzisiaj zniszczony, wyśmiany lub traktowany z pobłażaniem, jakby był wiejskim idiotą. Jedno jest pewne – jest w tym wszystkim zupełnie sam.
Taka jest cena jego wyborów.

Norbert Rakowski


2Untitled-1
0Untitled-1
3Untitled-1