W tej sztuce chodzi o to, że Ziemia jest płaska, że Słońce wschodzi i zachodzi,
ponieważ krąży wokół Ziemi; chodzi o to, że nic nie chce być funkcją, tylko rozproszeniem.
Dekoracja:
Mała kuchnia pośrodku sceny, z lewa i prawa zupełne ciemności. Kuchnię aż po sufit
wypełniają rupiecie (zdjęcia, pamiątki, bardzo dużo religijnego kiczu, oprawione w ramki
obrazki powycinane z kalendarzy, naczynia itd.), mimo to wszystko jest starannie
uporządkowane. Co się tyczy klasyfikacji, rupiecie powinny mieć charakter na wskroś
muzealny. Tak więc mała nierealistyczna przestrzeń, mimo wszystko rozpoznawalna jako
najdrobnomieszczańsza kuchnia.
Język:
Językiem, jaki wytwarzają Prezydentki, są one same. Siebie samego wytwarzać
(wyjaśniać), to praca, dlatego wszystko samo w sobie stanowi opór. W sztuce powinno
to być wyczuwalne jako wysiłek.
Didaskalia sztuki „Prezydentki”
W tej sztuce chodzi o to, że Ziemia jest płaska, że Słońce wschodzi i zachodzi,
ponieważ krąży wokół Ziemi; chodzi o to, że nic nie chce być funkcją, tylko rozproszeniem.
Dekoracja:
Mała kuchnia pośrodku sceny, z lewa i prawa zupełne ciemności. Kuchnię aż po sufit
wypełniają rupiecie (zdjęcia, pamiątki, bardzo dużo religijnego kiczu, oprawione w ramki
obrazki powycinane z kalendarzy, naczynia itd.), mimo to wszystko jest starannie
uporządkowane. Co się tyczy klasyfikacji, rupiecie powinny mieć charakter na wskroś
muzealny. Tak więc mała nierealistyczna przestrzeń, mimo wszystko rozpoznawalna jako
najdrobnomieszczańsza kuchnia.
Język:
Językiem, jaki wytwarzają Prezydentki, są one same. Siebie samego wytwarzać
(wyjaśniać), to praca, dlatego wszystko samo w sobie stanowi opór. W sztuce powinno
to być wyczuwalne jako wysiłek.
Didaskalia sztuki „Prezydentki”.
W tej sztuce chodzi o to, że Ziemia jest płaska, że Słońce wschodzi i zachodzi,
ponieważ krąży wokół Ziemi; chodzi o to, że nic nie chce być funkcją, tylko rozproszeniem.
Dekoracja:
Mała kuchnia pośrodku sceny, z lewa i prawa zupełne ciemności. Kuchnię aż po sufit wypełniają rupiecie (zdjęcia, pamiątki, bardzo dużo religijnego kiczu, oprawione w ramki obrazki powycinane z kalendarzy, naczynia itd.), mimo to wszystko jest starannie uporządkowane. Co się tyczy klasyfikacji, rupiecie powinny mieć charakter na wskroś muzealny. Tak więc mała nierealistyczna przestrzeń, mimo wszystko rozpoznawalna jako najdrobnomieszczańsza kuchnia.
Język:
Językiem, jaki wytwarzają Prezydentki, są one same. Siebie samego wytwarzać
(wyjaśniać), to praca, dlatego wszystko samo w sobie stanowi opór. W sztuce powinno
to być wyczuwalne jako wysiłek.
Didaskalia sztuki „Prezydentki”.
RZEŹNIK W TEATRZE
(…)
Porządek, oszczędność, kalkulacja, praca są podstawowymi wyznacznikami etosu mieszczańskiego i racjonalności kapitalistycznej opisywanej przez Maxa Webera. Jednak „prezydentki” same swoimi wypowiedziami (…) demaskują świat „najmieszczańszych” wartości. Najpełniej iluzję tę obnaża Maryjka, niwecząc marzenia Erny o uporządkowanym, kupieckim życiu z Wotillą oraz seksualne potrzeby (dobrze przy tym skrywane) Grety. Symboliczną formę tej demaskacji stanowi opowieść bohaterki o wydobywaniu „spracowanymi rękami” fekaliów, konserw, piwa i perfum z zapchanych otworów kloacznych. Bohaterki Schwaba żyją w świecie ułudy i obłudy, gdzie fałszem (i – dodałby autor – smrodem) trąci zarówno to, co ziemskie, jak i to, co transcendentne. (…)
Jedyne relacje, jakie zachodzą między bohaterami, mają charakter zwierzęcy lub kupiecki. Bohaterów Schwaba odczłowiecza język, łączą ich ponadto skatologiczne uniwersalia: człowiek zostaje zredukowany do mięsa, jego czynności życiowe ograniczają się do wchłaniania i wydalania. „Ludzi, którzy nie chodzą na sumę, przemienić trzeba na kiełbasę” – mówi Erna w „Prezydentkach”, cytując kupca Wotillę. (…)
Fragment z: Mariusz Czubaj, „Rzeźnik w teatrze”, Dialog nr 9 / 1999
RZEŹNIK
W TEATRZE
(…)
Porządek, oszczędność, kalkulacja, praca są podstawowymi wyznacznikami etosu mieszczańskiego i racjonalności kapitalistycznej opisywanej przez Maxa Webera. Jednak „prezydentki” same swoimi wypowiedziami (…) demaskują świat „najmieszczańszych” wartości. Najpełniej iluzję tę obnaża Maryjka, niwecząc marzenia Erny o uporządkowanym, kupieckim życiu z Wotillą oraz seksualne potrzeby (dobrze przy tym skrywane) Grety. Symboliczną formę tej demaskacji stanowi opowieść bohaterki o wydobywaniu „spracowanymi rękami” fekaliów, konserw, piwa i perfum z zapchanych otworów kloacznych. Bohaterki Schwaba żyją w świecie ułudy i obłudy, gdzie fałszem (i – dodałby autor – smrodem) trąci zarówno to, co ziemskie, jak i to, co transcendentne. (…)
Jedyne relacje, jakie zachodzą między bohaterami, mają charakter zwierzęcy lub kupiecki. Bohaterów Schwaba odczłowiecza język, łączą ich ponadto skatologiczne uniwersalia: człowiek zostaje zredukowany do mięsa, jego czynności życiowe ograniczają się do wchłaniania i wydalania. „Ludzi, którzy nie chodzą na sumę, przemienić trzeba na kiełbasę” – mówi Erna w „Prezydentkach”, cytując kupca Wotillę. (…)
Fragment z: Mariusz Czubaj, „Rzeźnik w teatrze”, Dialog nr 9 / 1999
Dla kobiety jest to już ważny zadatek, że przynajmniej pachnie tak, jak ulubione jedzenie swojego mężczyzny.
Dla kobiety jest to już ważny zadatek, że przynajmniej pachnie tak, jak ulubione jedzenie swojego mężczyzny.
GREATA
MORALNOŚĆ
MIESZCZAŃSKA
stanowi zespół dyrektyw i tylko tych czynów, które są przez nie sankcjonowane, uważanych za typowe dla różnych środowisk europejskich od połowy XIX w. do czasów współczesnych. Trudno ustalić, czy powstały one w środowisku mieszczańskim, czy poza nim. Jako reprezentatywny zespół poglądów wykazuje pewną analogię do moralności chrześcijańskiej. „Moralność chrześcijańska jako jednolity twór historyczny nie istnieje i nie można takiego jednolitego wzoru znaleźć nawet w Ewangeliach”. Pewien jej typ, w jakim dominują cnoty „miękkie”, jest wspólny ludziom, którym chrześcijaństwo jest najzupełniej obce. Autorka [Maria Ossowska] uważa, że tak rozumiana moralność chrześcijańska nie musi być moralnością chrześcijan.
Fragment z: Wojciech Misztal, „Etos mieszczański i jego odmiany (ujęcie Marii Ossowskiej)”
MORALNOŚĆ
MIESZCZAŃSKA
stanowi zespół dyrektyw i tylko tych czynów, które są przez nie sankcjonowane, uważanych za typowe dla różnych środowisk europejskich od połowy XIX w. do czasów współczesnych. Trudno ustalić, czy powstały one w środowisku mieszczańskim, czy poza nim. Jako reprezentatywny zespół poglądów wykazuje pewną analogię do moralności chrześcijańskiej. „Moralność chrześcijańska jako jednolity twór historyczny nie istnieje i nie można takiego jednolitego wzoru znaleźć nawet w Ewangeliach”. Pewien jej typ, w jakim dominują cnoty „miękkie”, jest wspólny ludziom, którym chrześcijaństwo jest najzupełniej obce. Autorka [Maria Ossowska] uważa, że tak rozumiana moralność chrześcijańska nie musi być moralnością chrześcijan.
Fragment z: „Etos mieszczański i jego odmiany (ujęcie Marii Ossowskiej)”, Wojciech Misztal
WSPÓŁCZESNA
MORALNOŚĆ
(...) wszystkie te różne pojęcia, które składają się na nasz dyskurs moralny, pierwotnie wywodzą się z większych całości teoretycznych i praktycznych, w których odgrywały określone role i funkcje wyznaczone im przez konteksty i które teraz zostały ich już pozbawione. Ponadto pojęcia, którymi się posługujemy w niektórych przynajmniej przypadkach, zmieniły swój charakter w ciągu ostatnich 300 lat; używane przez nas terminy wartościujące zmieniły swoje znaczenie. terminy takie jak „cnota”, „sprawiedliwość”, „pobożność, „obowiązek”, a nawet „powinność” w procesie przechodzenia od różnorodności kontekstów, z których się pierwotnie wywodziły, do naszej współczesnej kultury, stały się czymś innym, niż były kiedyś. (…)
Fragment z: Alasdair MacIntyre, „Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności”, tłum. A. Chmielewski, PWN, Warszawa 1996
WSPÓŁCZESNA
MORALNOŚĆ
(...) wszystkie te różne pojęcia, które składają się na nasz dyskurs moralny, pierwotnie wywodzą się z większych całości teoretycznych i praktycznych, w których odgrywały określone role i funkcje wyznaczone im przez konteksty i które teraz zostały ich już pozbawione. Ponadto pojęcia, którymi się posługujemy w niektórych przynajmniej przypadkach, zmieniły swój charakter w ciągu ostatnich 300 lat; używane przez nas terminy wartościujące zmieniły swoje znaczenie. terminy takie jak „cnota”, „sprawiedliwość”, „pobożność, „obowiązek”, a nawet „powinność” w procesie przechodzenia od różnorodności kontekstów, z których się pierwotnie wywodziły, do naszej współczesnej kultury, stały się czymś innym, niż były kiedyś. (…)
Fragment z: Alasdair MacIntyre, „Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności”, tłum. A. Chmielewski, PWN, Warszawa 1996
Musimy konsumować, pożerać, nasze domy, meble, samochody (kobiety) jakby chodziło o „przysmaki” natury, które psują się bezproduktywnie, jeżeli szybko nie wejdą w niekończący się cykl ludzkiego metabolizmu.
Musimy konsumować, pożerać, nasze domy, meble, samochody (kobiety) jakby chodziło
o „przysmaki” natury, które psują się bezproduktywnie, jeżeli szybko nie wejdą w niekończący się cykl ludzkiego metabolizmu.
Musimy konsumować, pożerać, nasze domy, meble, samochody (kobiety) jakby chodziło o „przysmaki” natury, które psują się bezproduktywnie, jeżeli szybko nie wejdą w niekończący się cykl ludzkiego metabolizmu.
Elfriede Jelinek, „Pożądanie”