arrow-gray
arrow-gray
arrow-gray

DANSE
MACABRE

"Różnych stanów piękne grono, 
gęsto śmiercią przepleciono, 
żyjąc wszystko tańcujemy, 
a że obok śmierć, nie wiemy..."

"Taniec śmierci", malarz nieznany
— kościół Bernardynów w Krakowie

Taniec śmierci wiąże się ze schyłkiem Średniowiecza. A jeszcze mocniej z duchowością reformacyjną i reformatorską, bo wymiar tańca śmierci nie jest wcale tanatologiczny. To błąd, kryjący się w samej nazwie i tłumaczeniu “macabre” jako “śmierć”. To nie jest memento mori, które znamy, nie jest to jakaś moralizatorska historia, nie jest to też ars moriendi czyli sztuka umierania

” 

Łukasz Kozak
mediewista, medioznawca, autor książki „Upiór.
Historia naturalna” oraz profilu Stare obrazki ze zwierzętami

Michał Rogulski: Sam tytuł Danse Macabre odwołuje się do fenomenu, który pojawił się wraz ze schyłkiem Czarnej Śmierci, pandemii która pochłonęła niemal jedną czwartą ówczesnej populacji Europy. Jak odczytujesz ten taniec dzisiaj?

Renata Piotrowska-Auffret: Wydaje mi się, że jesteśmy bliżej śmierci dzisiaj, niż przed pandemią. Samo umieranie, akt odchodzenia i śmierć stały się bardzo obecne i bliskie w naszych życiach. Śmierć z jednej strony jest czymś niewiadomym, nieznanym, a z drugiej bardzo namacalnym – przez doświadczanie utraty bliskich, a także poprzez swoją nieustającą obecność w dyskursie publicznym. Powstaje pytanie, czy udało nam się dzięki pandemii i wszechobecności umierania wytworzyć odpowiednie narzędzia do odkrywania, doświadczania i przeżywania śmierci. Zarówno drugiej osoby, jak i swojej. Odpowiedź nie wydaje mi się tak oczywista. W spektaklu Danse Macabre zajmujemy się odnawianiem wspólnoty poprzez taniec, jak i poszukiwaniem ukojenia, dystansu i jakiejś siły, która po 2020 roku mogłaby dać moc odradzania.

 

Michał Rogulski: Skąd w ogóle inspiracja danse macabre?

Renata Piotrowska-Auffret: Ta inspiracja jest ze mną od 2013 roku. Wtedy pojawiła się z dwóch powodów. Jednym z nich było doświadczanie zachodzenia w ciążę. Ze względu na wielokrotnie nieudane próby, był to długi i traumatyczny proces. Pragnienie dawania życia spotkało się z moim osobistym lękiem przed śmiercią. Ta relacja tarcia, bardzo nieprzyjemna już w języku, pojawiła się na zasadzie konfrontacji. Później dołączył do tego wątek autobiograficzny, kiedy podczas odkrywania figur danse macabre przypomniałam sobie, że w młodości byłam kiedyś przezywana kościotrupem ze względu na swoją budowę ciała. Obie te rzeczy spotkały się dla mnie w fenomenie tańca śmierci i pozwoliły na przygotowanie autobiograficznej pracy. Szczególnie ważna dla mnie w tym motywie jest bliskość życia i umierania, przenikanie się ich. W danse macabre z jednej strony mamy taniec, który jest fenomenem życia, ale oczywiście jest on tańczony przez Śmierć, zapraszającą do opuszczenia świata żywych.

 

Michał Rogulski: Czy przygotowując się do tworzenia spektaklu natknęłaś się na informację czy ludzie w Średniowieczu się dotykali i przytulali?

Renata Piotrowska-Auffret: Ciekawe pytanie… Na pewno odkryłam jak intrygujący i niedoceniany jest okres Średniowiecza. Zawsze o tej epoce się myśli, że nie jest ciekawa intelektualnie, że były to czasy mroku. Dla mnie, na poziomie estetycznym i wrażeniowym, z całym światem danse macabre, ale też wspaniałej muzyki, jest to bardzo interesujący czas. Z perspektywy tańca ze Średniowieczem łączy się fenomen choreomanii, czyli tańczenia do upadłego. Katarktycznego, wielogodzinnego, zbiorowego uwalniania emocji, również związanego z plagą dżumy. Wiele rewolucyjnych zdarzeń miało miejsce w Średniowieczu. Musiał istnieć jakiś rodzaj odwagi społecznej, skoro wychodzono tańczyć całymi godzinami, tworząc świecki rytuał. Samo danse macabre, jako alegoria niepowiązana z kościołem, było aktem rewolucyjnym politycznie. Po raz pierwszy zrównane zostały śmierć biskupa i śmierć biedaka. Myśląc o dotyku, możemy go zaobserwować na rycinach, które przedstawiają tańczącą Śmierć. Jej stopy, nogi przedstawiają bez wątpienia kroki taneczne, ale ręce i dłonie poszukują dotyku. Jest on zawarty w samej formule tańca, jako jego wynik. W rycinach nie widziałam przytulenia jako takiego, ale samego dotykania jest bardzo dużo. Od trzymanych dłoni, po obejmowanie się całych postaci. Taniec ma wpisaną w siebie relacyjność wobec drugiej osoby, rodzaj jakiejś można by powiedzieć miłości, czy też po prostu „bycia wybranym”. Tutaj jest to paradoks naznaczenia przez Śmierć, ale najczęściej nie tańczysz z kimś, z kim nie chcesz – chyba że pani w przedszkolu ci każe – więc jest tu obecny ten element sympatii czy miłości. To Śmierć wybiera z kim tańczy, choć oczywiście jest też druga strona i pytanie czy ona chce do tego tańca dołączyć.

 

Taniec śmierci rozkwita dopiero w sztukach graficznych, wraz z cyklem Hansa Holbeina, więc już w wieku XVI. Wcześniej w wieku XV były to realizacje naścienne, na murach kościołów i cmentarzy. Motyw tańca śmierci trafia w wieku XVI na bardzo podatny grunt. Czasu dynamicznych przemian politycznych, przemian społecznych, buntów chłopskich, reformacji, konfliktów religijnych...a istotą tańca śmierci wcale nie jest przypominanie o nieuniknionym losie wszelkiego życia. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Jego istotą jest egzlitaryzm. Jest to przewrotna krytyka społeczna. Śmierć jest w pewnym sensie jedyną instancją, która wszystkich potraktuje równo

” 

Łukasz Kozak

Łukasz Kozak 
mediewista, medioznawca, autor książki „Upiór. Historia naturalna” oraz profilu Stare obrazki ze zwierzętami opowiada o motywie danse macabre