Jan Hus
Utrzeć Krzyżakom nosy!
Spalony 6 lipca 1415
Joanna D’Arc
Dziewica daje wam znać, że ma władzę w walce.
Spalona 30 maja 1431
Girolamo Savonarola
Ktokolwiek mnie ekskomunikuje, ekskomunikuje Boga.
Spalony 23 maja 1498
Etien Dolet
Śmierć? Po co się lękać? Albo nic nie będziemy już czuli, albo da nam szczęśliwość.
Spalony 3 sierpnia 1546
Pomponio
Algerio
Chrześcijanin nie powinien ograniczać się do żadnego konkretnego kościoła. Ten Kościół odbiega w wielu rzeczach od prawdy.
Spalony 22 sierpnia 1556
Giordano Bruno
Muszą być ludzie, którzy maja odwagę mówić swobodnie.
Spalony 17 lutego 1600
Lucilio Vanini
Wszystkie religie wymyślone zostały przez władców dla kierowania poddanymi, a także przez kapłanów chciwych sławy i bogactw.
Spalony 9 lutego 1619
Urbain Grandier
Dołączcie do nas, by grzeszyć przeciwko Bogu!
Spalony 18 sierpnia 1634
Zofia Marchewka
Dla Pana Boga, już powiem, co chcecie, jeno mnie już nie męczcie.
Spalona 25 kwietnia 1771
INKWIZYTOR:
Na Ewangelię Tomasza. Oto, co mówi Tomasz do tego gówna, prorokując: Znalazłem ich wszystkich pijanych. Nie znalazłem nikogo wśród nich spragnionego, a dusza moja bolała nad synami ludzkimi, gdyż są ślepi i nie przejrzą, że puści na świat przyszli i starają się wyjść z tego świata pustymi. Teraz jednak są pijani.
PODRÓŻ DO CIEMNOGRODU
Stanisław Kostka Potocki
(…) Zajechaliśmy na koniec do klasztoru na popas dla nas przeznaczonego. Gdyśmy przebyli gospodarskie budynki w których wszystko obfitość i zamożność lecz nienaylepszy oznaczało porządek, zadzwonił u furty nasz przewodnik. Po nieiakim oczekiwaniu gdy mocno we drzwi kijem sztukać zaczął, otworzył ie nam nakoniec, rozespany i ziewaiący Furtyan, mrucząc żeśmy spoczynek iego o południu przerwali. Był to bonz rumiany i spasły, co sobie iuż od rana należycie podchmielił, oddał mu Żandarm list Gubernatora, na widok którego zaprowadził nas do furty, a postawiwszy na stole flaszę miodu i kilka lampek sam do klasztoru z nim pospieszył. Tym czasem Wacław eskortę naszę miodem traktował, a ia w kącie usiadłszy dumałem nad tym com widział. Otworzyły się podwoie klasztorne, któremi się “wtoczył raczey niż wszedł” Przełoźony Bonzów, z kilku kapitularnemi, habit wyiąwszy doskonalemi wzorami Bachusów i Silenów, iakich nam dawne wyslawiaią… niskorzeźby. Po głębokich pokłonach i komplemencie Przełożonego w którym tak mu się ięzyk plątał ze to tylko zrozumiałem, iż ten klasztor ieden z nayuboższych w kraiu, niebył godnym tak wielkich iak my gości, weszliśmy do klasztoru, w koło którego kwiecistego podwórza rozciągały się w kwadrat obszerne korytarze przez które nas do Świątyni wprowadzili Bonzowie. Niemały ten gmach na półzgotycka orientaliićy struktury sklnił się zewsząd złotem i srebrem mianowicie wolami, za otrzymane od cudowney Pagody łaski. Stała ona wełnie Świątyni na kształt wielkiego ołtarza w mieyscu nieco ciemnem, któremu promyk światła zręcznie z góry wpuszczony tayny iakiś i mistyczny blask dawał. Gdy Przełożony po trzech głębokich ukłonach odsłonił bogate pagody firanki, zaiaśniała ona nadzwyczaynym blaskiem drogich kamieni, o które się w śród cieni ów promyk światła odbiiał. Wtym huknęły trąby i kotły a z 50 Bonzów zaryczało hymn pobożny, na odgłos którego zatrzęsły się złociste powały Świątyni, a kilkunastu młodych Bonziąt ięło się do zapalenia setnych lamp, około Pagody wiszących, które iey nowego dodały blasku i tą zmianą pomnożyły iuż dość mocne omamienie, co przez się sprawiała. Wychodząc z Świątyni po zwiedzeniu bogatego Skarbcu, powiedziałnam Przełożony iż ten obrządek raz się tylko w roku dla ludu odprawia, którego wtedy tłumy z oddalonych nawet zbiegaią się okolic, lecz że w każdym czasie przystęp do Pagody iest otwarty znakomitym iak my osobom, ile za rekwizycyą Gubernatora. Skończyło się na podaniu nam iałmużnianey skrzynki ubogiey Pagody; gdzieśmy dla przyzwoitości lecz z żalem parę wsunęli dukatów, lepiey się użyć mogących na ulgę rzelelney nędzy. Zaprowadzeni do Gościnnych pokoiów które wnet gmin ciekawych napełnił Bonzów, zapytałem iednego z nich, to iest kaznodzieię – który mi się naytrzeźwieyszy zdawał, o Klasztorną bibliotekę: rozśmiał się na to odpowiadaiąc że od czasu iak mądrość Rządu wszystkie książki, wyiąwszy teologiczne i nabożne spalić kazała i tych liczbę do stu ograniczyła, wszystkie się w iedney szafie zamknięte w ccii iego znayduią, skąd ie za wyraźnem tylko pozwoleniem Przełożonego i to iedynie uczonym Braciom rozdaie. (…)
DZIESIĘCINY
Wacław Potocki (1621 – 1696)
Wyganiając od jabłek Adama na zioła,
Z raju na świat, rzekł mu Bóg:
"W pocie twego czoła Będziesz pożywał chleba".
Ach, biednież go pocą,
Którzy o nich własny snop ludzie po wsiach kłocą.
Cóż, wyjąwszy ubogich plebanów niewiele,
Żaden czoła dla chleba nie poci w kościele.
"Od wieku - rzeczesz - księża dziesięciny bierą,
Starego to zakonu było manijerą,
Kmin, hanysz, miętkę, ale pszenicę i żyta
Żeby miał ksądz wytykać, nikt się nie doczyta".
"To jest Boża, żeby ksiądz z ołtarza żył, wola" -
Rzecze kto. Odpowiadam: "Z ołtarza, nie z pola,
A dziś nie wolno chłopu, aże bolą uszy,
Wziąć z pola krwawej swojej prace, choć wysuszy,
Póki jej ksiądz nie wytknie, póki nie przeliczy,
I częstokroć w gnój pójdzie dla owej wytyczy.
Często dla kasze dzieciom i kawałka chleba
Własną swoj pracę kraść oraczowi trzeba.
Po staremu (cnotliwych nie kładę w to księży)
Wziąwszy decymę, ślub, krzest i grób mu spienięży.
Pokój mają cnotliwi od takiej przywary,
W tym tylko winni, że złych puszczają bez kary".
DZIESIĘCINY
Wacław Potocki (1621 – 1696)
Wyganiając od jabłek Adama na zioła,
Z raju na świat, rzekł mu Bóg:
"W pocie twego czoła Będziesz pożywał chleba".
Ach, biednież go pocą,
Którzy o nich własny snop ludzie po wsiach kłocą.
Cóż, wyjąwszy ubogich plebanów niewiele,
Żaden czoła dla chleba nie poci w kościele.
"Od wieku - rzeczesz - księża dziesięciny bierą,
Starego to zakonu było manijerą,
Kmin, hanysz, miętkę, ale pszenicę i żyta
Żeby miał ksądz wytykać, nikt się nie doczyta".
"To jest Boża, żeby ksiądz z ołtarza żył, wola" -
Rzecze kto. Odpowiadam: "Z ołtarza, nie z pola,
A dziś nie wolno chłopu, aże bolą uszy,
Wziąć z pola krwawej swojej prace, choć wysuszy,
Póki jej ksiądz nie wytknie, póki nie przeliczy,
I częstokroć w gnój pójdzie dla owej wytyczy.
Często dla kasze dzieciom i kawałka chleba
Własną swoj pracę kraść oraczowi trzeba.
Po staremu (cnotliwych nie kładę w to księży)
Wziąwszy decymę, ślub, krzest i grób mu spienięży.
Pokój mają cnotliwi od takiej przywary,
W tym tylko winni, że złych puszczają bez kary".