Fala hejtu, jaka w ostatnich dniach wylała się na Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu i bezpośrednio na mnie, z niespotykaną siłą uderza także w Zespół Teatru, a na to jako osoba za Zespół odpowiedzialna nie mogę się zgodzić. Na prostowanie nieprawdziwych informacji powtarzanych w prasowych i internetowych enuncjacjach nie miejsce tu i nie czas. Powiem tylko, że nie ma mowy o pozbawianiu Aktorki dachu nad głową. Poruszyć chciałbym jednak kilka kwestii.
W swej dwudziestopięcioletniej pracy w teatrze mogłem przyjrzeć się z bliska niejednemu wybitnemu dyrektorowi. Lekcje, jakie od Nich odebrałem, próbuję wcielać w życie w Opolu. Sprowadzają się one w istocie do jednego: w teatrze, każdym teatrze, a przede wszystkim w instytucjonalnym teatrze repertuarowym, jakim jest Kochanowski, najważniejszy jest Zespół. Zespół, w którym na pierwszym planie są aktorzy. Ale też Zespół, który nie może istnieć bez tych wszystkich, których na scenie nie widać, a bez których nie ma teatru – pracowników technicznych, suflerów, inspicjentów, ludzi z poszczególnych pracowni, technicznych, akustyków, ale również pracowników administracji. Prowadząc teatr, szczególnie taki jak Kochanowski, jedyną scenę dramatyczną w liczącym niemal milion mieszkańców województwie opolskim, właśnie dobrem Zespołu, nie wspominając oczywiście o naszych Widzach, muszę się w swoich decyzjach kierować.
Zespół wspierać powinny osobowości nietuzinkowe, o niepodważalnej pozycji. Do takich należy niewątpliwie w Teatrze Kochanowskiego Pani Grażyna Misiorowska, choć – na szczęście dla naszego Teatru – nie ona jedna. Nigdy nie kryłem szacunku dla Jej osiągnięć aktorskich. Przez cztery lata dyrekcji próbowałem ułożyć współpracę z Panią Grażyną Misiorowską na odpowiadających obu stronom, ale możliwych do przeprowadzenia w ramach i rygorach teatralnego Zespołu zasadach. Mam głębokie przekonanie, że kierując się dobrem Zespołu i instytucji, zrobiłem w tej sprawie naprawdę dużo. Nie tylko Pani Grażyna Misiorowska i ja wiemy, ile mieliśmy okazji do osiągnięcia porozumienia. Pamiętajmy jednak, że do porozumienia potrzeba współpracy dwóch stron. Czy zrobiłem wystarczająco dużo? Mam takie przekonanie, ale nie mnie to oceniać.
Mogę zrozumieć, że obecny repertuar i profil naszego Teatru nie przypadł do gustu Pani Grażynie, ale został zaakceptowany przez przytłaczającą większość Zespołu i doceniony w kraju. Teatr Kochanowskiego w ostatnich latach pojawił się na wielu festiwalach teatralnych i przywoził z nich prestiżowe nagrody. Dzięki również międzynarodowym koprodukcjom udało nam się otworzyć okno na świat. Stawiam na wszechstronny rozwój Teatru Kochanowskiego i jestem otwarty na pomysły i propozycje Aktorów, dlatego powołałem Scenę Inicjatyw Aktorskich, w ramach której każdy Aktor i Aktorka może zrealizować swój projekt, zaprezentować Widzom swoją wizję. Pani Grażyna Misiorowska, tak jak inni członkowie Zespołu, uzyskałaby pełne wsparcie, jednak nie skorzystała z tej formy artystycznego dialogu.
Nie udało nam się dotychczas porozumieć z Panią Grażyną Misiorowską, co musiało skutkować decyzją o rozwiązaniu umowy etatowej z Aktorką. Niestety, rytm rozmów sezonowych spowodował, że nastąpiło to 10 marca, a więc tuż przed epidemią. Wraz z Zespołem nie zamykamy się jednak na dialog, oczywiście jeżeli druga strona jest na niego w ogóle gotowa. Co więcej, w ostatnich dniach intensywnie pracujemy nad możliwością znalezienia właściwego rozwiązania, które wspólnie będziemy mogli uznać za możliwe do przyjęcia w ramach pracy Teatru i Zespołu. W szczególności, zależy nam na realizacji naszych zadań, programu oraz szeroko rozumianego dotychczasowego sensu pracy teatralnej. Głęboko wierzę, że uda nam się spotkać z Panią Grażyną Misiorowską – dosłownie i w przenośni – z pożytkiem dla Teatru Kochanowskiego i naszych Widzów.
Norbert Rakowski, Dyrektor Teatru