THRILLER
W TEATRZE
Rozmowa z twórcami
i twórczyniami
spektaklu „Instytut”
JĘDRZEJ WIELECKI
MAGDALENA MAŚCIANICA
NATALIA MATUSZEK
Skąd pomysł, żeby przełożyć na scenę powieść Jakuba Żulczyka?
MM: Zachwyciła mnie ta książka i zastanawiałam się, dlaczego nikt jej dotąd nie wystawił w teatrze. Wiedziałam, że mamy w Kochanowskim Scenę Inicjatyw Aktorskich, mamy super aktorów. Nie widziałam nigdy horroru ani thrillera na scenie i pomyślałam, że moglibyśmy zrobić taki spektakl.
NM: Magda przyszła do mnie z pomysłem i najpierw złożyłyśmy eksplikację do teatru, a po jej akceptacji zaczęłyśmy pisać scenariusz. W międzyczasie Magda poprosiła Jędrka, żeby zajął się reżyserią.
JW: Ta Scena Inicjatyw Aktorskich jest tu dosyć ważna, bo od początku wiedzieliśmy, że całość musi się skupiać na aktorach. Chcieliśmy korzystać z energii, która jest w tym teatrze i z ludzi, którzy współtworzą jego zespół. W trakcie pracy, cały czas dostosowywaliśmy adaptację do tego, w jakiej grupie pracujemy.
MM: Od samego początku wiedzieliśmy, że mocnym punktem tej opowieści muszą być bohaterowie i na nich musi się opierać całość.
Co było największym wyzwaniem w przygotowaniu adaptacji?
NM: Zakończenie. Z powodów technicznych nie mogliśmy przełożyć go jeden do jednego. Nie do końca też chcieliśmy to robić – woleliśmy trochę przenieść ciężar tej opowieści.
MM: Cały czas jest to jednak thriller. Jest jakaś zagadka i podążamy za nią, bo ciekawi nas, kto za tym wszystkim stoi.
JW: Klucz gatunkowy jest tutaj ważny. Jeżeli jakieś dodatkowe sensy tworzą się w tym spektaklu, jeśli zahacza on o współczesną rzeczywistość, to właśnie poprzez gatunek. Przesialiśmy trochę bohaterów przez świat Netfliksa, korzystaliśmy z różnych „typów” postaci i odniesień popkulturowych. Postaci są na granicy tego, co jest bardzo realne, bo znamy takie osoby, i tego, co widzieliśmy w filmach i serialach. Ciągle jest lekkie wahanie między jednym światem a drugim i to wahanie jest też w samej strategii opowiadania – częściowo jest to realizm, a częściowo umowny znak gatunkowy.
Wracając do bohaterów – jakie są ich problemy i dlaczego te problemy wydają się wam ważne?
MM: Ktoś zamieścił komentarz, po naszym „Instytucie”, że Jakub Żulczyk napisał książkę o pandemii. Wszyscy byliśmy zamknięci w mieszkaniach i mogliśmy doświadczyć tego, jak się w podobnym położeniu zachowujemy, jakie lęki nas nachodzą, czego się boimy w sytuacji, kiedy nie możemy wyjść z domu.
JW: Ale to nie jest wprost o tym. Jeżeli ten spektakl trochę uaktualnia książkę, to robi to przez rzeczywistość, która nas otacza. Kiedy jedna z bohaterek walczy o prawa kobiet to wiemy, w którym marszu szła. Uniwersalne jest chyba to, że wszyscy bohaterowie są na jakimś marginesie, w szarej strefie ludzi, którzy…
MM: …nie mają niczego, mają około 30 lat a mieszkają wspólnie, w komunie. Dzielą się czynszem i pracują w barze…
JW: …i nie maja żądnych perspektyw.
MM: To jest trochę o nas, o naszym pokoleniu. O ludziach, których rodzice mieli już w tym wieku dwójkę dzieci, stałą pracę, wszystkie świadczenia. Zarabiali na pierwszy samochód. Ci bohaterowie są zamknięcie w mieszkaniu, w dużym mieście i nie wiedzą, co w życiu robić. W spektaklu zadajemy pytanie, jakie decyzje muszą podjąć, żeby to życie zmienić. Niektórzy są na to gotowi, a inni nie.