arrow-gray
bebchy-text

WERNER SCHWAB:

PAMIĘĆ TKWI 

W BEBECHACH

Jak ktoś, kto ukończył w Grazu Politechnikę (HTL), a potem przez parę lat obijał się po wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych (głównie zresztą, jak głosi plotka i prasa, studiując nocne życie Wiednia) , jak ktoś taki dochodzi do teatru? Odpowiedź Schwaba brzmi równie zaskakująco, jak wiarygodnie: „Szukałem dziedziny sztuki, która byłaby mi najdalsza. I to był teatr”. Oto punkt wyjścia, który pozwala uwolnić się od wszystkich reguł.

U źródeł pisarstwa dramatycznego Wernera Schwaba mamy więc „język, nic poza tym”, nie zaś szczególne umiłowanie teatru. Mało wzniosła jest także tematyka jego sztuk. W Zagładzie ludu mieszkańcy domu atakują się nawzajem. W Übergewicht, unwichtig: Unform (Nadwaga, nieważne: bezkształt) towarzystwo z knajpy gada i nudzi do upadłego. W Hochschwab to samo przydarza się zgromadzeniu artystów. W Die Presidäntinnen (Prezydentki) trzy kobiety balansują między muszlą klozetową a papieskim błogosławieństwem. We wszystkich sztukach Schwaba dochodzi – w słowie i w czynach – do aktów mordu , gwałtu i kanibalizmu, przy wtórze wyszukanie naturalistycznych efektów słownych. (…)

Bohaterowie Schwaba wykrzykują plugawe słowa, ucieleśniają i pomnażają swoim istnieniem nędzę świata, wszyscy jednakowo brutalni, od oberżysty i kompozytora przez matkę i chłopkę po genialną pianistkę. Rozgrywka między katem i ofiarą sięga czasem po rudymenty zjawisk historycznych („Wszystko, co martwe, rozkłada się  jak gnijąca historia”), ale sięga po nie jakby przypadkowo, pozornie bezcelowo, nieumyślnie.

(…)

 Fragment z: Corina Caduff (tłum. Monika Muskała), „Werner Schwab: Pamięć tkwi w bebechach”, Dialog nr 6 / 19945

WERNER SCHWAB:

PAMIĘĆ TKWI 

W BEBECHACH

Jak ktoś, kto ukończył w Grazu Politechnikę (HTL), a potem przez parę lat obijał się po wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych (głównie zresztą, jak głosi plotka i prasa, studiując nocne życie Wiednia) , jak ktoś taki dochodzi do teatru? Odpowiedź Schwaba brzmi równie zaskakująco, jak wiarygodnie: „Szukałem dziedziny sztuki, która byłaby mi najdalsza. I to był teatr”. Oto punkt wyjścia, który pozwala uwolnić się od wszystkich reguł.

U źródeł pisarstwa dramatycznego Wernera Schwaba mamy więc „język, nic poza tym”, nie zaś szczególne umiłowanie teatru. Mało wzniosła jest także tematyka jego sztuk. W Zagładzie ludu mieszkańcy domu atakują się nawzajem. W Übergewicht, unwichtig: Unform (Nadwaga, nieważne: bezkształt) towarzystwo z knajpy gada i nudzi do upadłego. W Hochschwab to samo przydarza się zgromadzeniu artystów. W Die Presidäntinnen (Prezydentki) trzy kobiety balansują między muszlą klozetową a papieskim błogosławieństwem. We wszystkich sztukach Schwaba dochodzi – w słowie i w czynach – do aktów mordu , gwałtu i kanibalizmu, przy wtórze wyszukanie naturalistycznych efektów słownych. (…)

Bohaterowie Schwaba wykrzykują plugawe słowa, ucieleśniają i pomnażają swoim istnieniem nędzę świata, wszyscy jednakowo brutalni, od oberżysty i kompozytora przez matkę i chłopkę po genialną pianistkę. Rozgrywka między katem i ofiarą sięga czasem po rudymenty zjawisk historycznych („Wszystko, co martwe, rozkłada się  jak gnijąca historia”), ale sięga po nie jakby przypadkowo, pozornie bezcelowo, nieumyślnie.

(…)

 Fragment z: Corina Caduff (tłum. Monika Muskała), „Werner Schwab: Pamięć tkwi w bebechach”, Dialog nr 6 / 19945

BARBARZYŃCA
W OGRODZIE
JĘZYKA

 (…) Wielu odbiorców nie dostrzega niezwykle bogatej podbudowy intelektualnej tej dramaturgii, jej rozległego kontekstu literacko-filozoficznego, redukując pisarza do pozycji kolejnego skandalisty epatującego okropieństwami pozbawionymi głębszej treści. Zasadnicze wątpliwości natury estetycznej i etycznej, obok aktów przemocy i okrucieństwa będących w świecie Schwabowskim na porządku dziennym, budzi język – dosadny, brutalny i niemiłosiernie powykręcany, łamiący wszelkie reguły. Zwłaszcza reguły gry w łatwo przyswajalny teatr dla zblazowanych mieszczan. To do nich adresowana jest ta językowa prowokacja. Tymczasem pod kontrowersyjną powierzchnią kryje się konsekwentna wizja świata nierozerwalnie spleciona z refleksją nad rolą podstawowego narzędzia komunikacji w naszym życiu. Refleksją o poważnej filozoficznej, socjologicznej i psychologicznej tradycji.

(…) Język występuje więc jako główny bohater utworów Schwaba. Na nim opiera się cała dynamika sztuk – wbrew tradycyjnemu pojmowaniu akcji dramatycznej, przede wszystkim słowo, a nie działanie, charakteryzuje postaci. „Dzianie się” jest zepchnięte na dalszy plan. Wyróżnioną rolę języka eksponują wstępne didaskalia dramatów[.] (…) „Językiem, jaki wytwarzają Prezydentki, są one same. Siebie samego wytwarzać (wyjaśniać) to praca, dlatego wszystko samo w sobie stanowi opór”. Status języka jest bliski namacalnej materii. Mówienie jest przełamywaniem oporu, oporu własnego ciała. Słowa bowiem nie mają lekkości abstrakcji, ale są związane, „zrośnięte” z ciałami postaci. Efektem swoistego „wydzielania” języka przez postacie jest specyficzny dialekt fekalny. Ale ta fekalność polega przede wszystkim na obciążeniu języka biologiczną „cielesnością” postaci, nie na prostym nadużywaniu wyrazów niecenzuralnych, które wbrew pozorom pojawiają się rzadko. Chodzi o to, że Schwab nadaje mówieniu charakter czynności fizjologicznej.

Co jest powodem degradacji języka do poziomu fizjologii? Przy omawianiu twórczości Austriaka trzeba cały czas pamiętać o tym, że fundamentem jego światopoglądu jest przekonanie o głębokim regresie społeczeństwa, rozkładzie norm i wartości cechujących współczesny świat. Ten rozkład jest nierozerwalnie związany z degeneracją świadomości człowieka, znajdującą odbicie w języku. Współczesność stoi pod znakiem kryzysu rozumu. Umysł pogrążony w kryzysie przestał porządkować słowa. Przestał też narzucać wartości, które utrzymywały w ryzach niskie instynkty. Do głosu dochodzi „ciało”, natura uwolniona z gorsetu kultury. Również centrum języka przenosi się do wnętrza ciała, do sławetnej Schwabowskiej „wątroby”. Uwolniony spod kurateli rozumu, język przestaje być sprawnym narzędziem komunikacji. Widać to dobrze w Prezydentkach: bohaterki mówią niejako „obok siebie”, nie mogąc się tak naprawdę porozumieć. Ich skorodowany język, Wittgensteinowskie speculum mundi, odzwierciedla stan kultury.
(…)


Fragment z: Borys Siwicki, „Barbarzyńca w ogrodzie języka”, Teatr nr 11 / 2000

BARBARZYŃCA
W OGRODZIE
JĘZYKA

 (…) Wielu odbiorców nie dostrzega niezwykle bogatej podbudowy intelektualnej tej dramaturgii, jej rozległego kontekstu literacko-filozoficznego, redukując pisarza do pozycji kolejnego skandalisty epatującego okropieństwami pozbawionymi głębszej treści. Zasadnicze wątpliwości natury estetycznej i etycznej, obok aktów przemocy i okrucieństwa będących w świecie Schwabowskim na porządku dziennym, budzi język – dosadny, brutalny i niemiłosiernie powykręcany, łamiący wszelkie reguły. Zwłaszcza reguły gry w łatwo przyswajalny teatr dla zblazowanych mieszczan. To do nich adresowana jest ta językowa prowokacja. Tymczasem pod kontrowersyjną powierzchnią kryje się konsekwentna wizja świata nierozerwalnie spleciona z refleksją nad rolą podstawowego narzędzia komunikacji w naszym życiu. Refleksją o poważnej filozoficznej, socjologicznej i psychologicznej tradycji.

(…) Język występuje więc jako główny bohater utworów Schwaba. Na nim opiera się cała dynamika sztuk – wbrew tradycyjnemu pojmowaniu akcji dramatycznej, przede wszystkim słowo, a nie działanie, charakteryzuje postaci. „Dzianie się” jest zepchnięte na dalszy plan. Wyróżnioną rolę języka eksponują wstępne didaskalia dramatów[.] (…) „Językiem, jaki wytwarzają Prezydentki, są one same. Siebie samego wytwarzać (wyjaśniać) to praca, dlatego wszystko samo w sobie stanowi opór”. Status języka jest bliski namacalnej materii. Mówienie jest przełamywaniem oporu, oporu własnego ciała. Słowa bowiem nie mają lekkości abstrakcji, ale są związane, „zrośnięte” z ciałami postaci. Efektem swoistego „wydzielania” języka przez postacie jest specyficzny dialekt fekalny. Ale ta fekalność polega przede wszystkim na obciążeniu języka biologiczną „cielesnością” postaci, nie na prostym nadużywaniu wyrazów niecenzuralnych, które wbrew pozorom pojawiają się rzadko. Chodzi o to, że Schwab nadaje mówieniu charakter czynności fizjologicznej.

Co jest powodem degradacji języka do poziomu fizjologii? Przy omawianiu twórczości Austriaka trzeba cały czas pamiętam o tym, że fundamentem jego światopoglądu jest przekonanie o głębokim regresie społeczeństwa, rozkładzie norm i wartości cechujących współczesny świat. Ten rozkład jest nierozerwalnie związany z degeneracją świadomości człowieka, znajdującą odbicie w języku. Współczesność stoi pod znakiem kryzysu rozumu. Umysł pogrążony w kryzysie przestał porządkować słowa. Przestał też narzucać wartości, które utrzymywały w ryzach niskie instynkty. Do głosu dochodzi „ciało”, natura uwolniona z gorsetu kultury. Również centrum języka przenosi się do wnętrza ciała, do sławetnej Schwabowskiej „wątroby”. Uwolniony spod kurateli rozumu, język przestaje być sprawnym narzędziem komunikacji. Widać to dobrze w Prezydentkach: bohaterki mówią niejako „obok siebie”, nie mogąc się tak naprawdę porozumieć. Ich skorodowany język, Wittgensteinowskie speculum mundi, odzwierciedla stan kultury.
(…)


Fragment z: Borys Siwicki, „Barbarzyńca w ogrodzie języka”, Teatr nr 11 / 2000

Mój perwersyjny pomysł na ratowanie teatru: zamienić język w czyste ludzkie mięso…

WERNER

SCHWAB

mb

Poniższe fragmenty pochodzą z rozmowy „Nasz świat nie jest piękny…” z Ingeborg Orthofer (wdową po Wernerze Schwabie) opublikowanej w Didaskaliach nr 31/32.

DAR OBSERWACJI

Pierwsze lata w Kohlbergu poświęcił na tworzenie „czystego” języka i, mówiąc obrazowo, starał się odrzeć język z mięsa, żeby dobrać mu się do kości. Miał wielki dar obserwacji. Nawet w całkiem trywialnych sytuacjach, siedząc na przykład w gospodzie, obserwował, jak i o czym ludzie ze sobą rozmawiają, i na ilu rozmaitych płaszczyznach przebiega ta komunikacja; dokonywał przy tym zaskakujących odkryć. Na wsi jest to szczególnie ciekawe, wszyscy idą do gospody, żeby się rozerwać, i rozmawiają na przykład o sianokosach. Wszyscy mówią o pracy i bawią się wyśmienicie, każdy chichocze pod nosem, bo w gruncie rzeczy przez cały czas mówią o seksie. Nie znają języka, który pozwoliłby im o tym mówić bezpośrednio. Podobne zjawisko można zaobserwować u starych ludzi, którzy przeżyli faszyzm, wyrośli w systemie totalitarnym, który zabraniał mówić tego, co się myśli. Mówią więc o czymś, ale w rzeczywistości mają na myśli zupełnie coś innego. Po części jest to oczywiście ich ułomność, okaleczenie, pewien procent ludzi jest tak wywłaszczony, że nie ma nawet własnego języka. To bardzo ważny aspekt sztuk Schwaba.

 Fragment z: Corina Caduff (tłum. Monika Muskała), „Werner Schwab: Pamięć tkwi w bebechach”, Dialog nr 6 / 19945


DAR OBSERWACJI

Pierwsze lata w Kohlbergu poświęcił na tworzenie „czystego” języka i, mówiąc obrazowo, starał się odrzeć język z mięsa, żeby dobrać mu się do kości. Miał wielki dar obserwacji. Nawet w całkiem trywialnych sytuacjach, siedząc na przykład w gospodzie, obserwował, jak i o czym ludzie ze sobą rozmawiają, i na ilu rozmaitych płaszczyznach przebiega ta komunikacja; dokonywał przy tym zaskakujących odkryć. Na wsi jest to szczególnie ciekawe, wszyscy idą do gospody, żeby się rozerwać, i rozmawiają na przykład o sianokosach. Wszyscy mówią o pracy i bawią się wyśmienicie, każdy chichocze pod nosem, bo w gruncie rzeczy przez cały czas mówią o seksie. Nie znają języka, który pozwoliłby im o tym mówić bezpośrednio. Podobne zjawisko można zaobserwować u starych ludzi, którzy przeżyli faszyzm, wyrośli w systemie totalitarnym, który zabraniał mówić tego, co się myśli. Mówią więc o czymś, ale w rzeczywistości mają na myśli zupełnie coś innego. Po części jest to oczywiście ich ułomność, okaleczenie, pewien procent ludzi jest tak wywłaszczony, że nie ma nawet własnego języka. To bardzo ważny aspekt sztuk Schwaba.


DAR OBSERWACJI

Pierwsze lata w Kohlbergu poświęcił na tworzenie „czystego” języka i, mówiąc obrazowo, starał się odrzeć język z mięsa, żeby dobrać mu się do kości. Miał wielki dar obserwacji. Nawet w całkiem trywialnych sytuacjach, siedząc na przykład w gospodzie, obserwował, jak i o czym ludzie ze sobą rozmawiają, i na ilu rozmaitych płaszczyznach przebiega ta komunikacja; dokonywał przy tym zaskakujących odkryć. Na wsi jest to szczególnie ciekawe, wszyscy idą do gospody, żeby się rozerwać, i rozmawiają na przykład o sianokosach. Wszyscy mówią o pracy i bawią się wyśmienicie, każdy chichocze pod nosem, bo w gruncie rzeczy przez cały czas mówią o seksie. Nie znają języka, który pozwoliłby im o tym mówić bezpośrednio. Podobne zjawisko można zaobserwować u starych ludzi, którzy przeżyli faszyzm, wyrośli w systemie totalitarnym, który zabraniał mówić tego, co się myśli. Mówią więc o czymś, ale w rzeczywistości mają na myśli zupełnie coś innego. Po części jest to oczywiście ich ułomność, okaleczenie, pewien procent ludzi jest tak wywłaszczony, że nie ma nawet własnego języka. To bardzo ważny aspekt sztuk Schwaba.

 Fragment z: Corina Caduff (tłum. Monika Muskała), „Werner Schwab: Pamięć tkwi w bebechach”, Dialog nr 6 / 19945

JĘZYK KSZTAŁTUJE
RZECZYWISTOŚĆ

Niestety, często nie dostrzega się poezji, wielkiej poetyckiej siły tego języka. Stwierdzenie, że właściwie dopiero język kształtuje rzeczywistość, było „biograficznym” zdaniem Schwaba, powtarzał je w wywiadach, można to też wyczytać z wielu jego tekstów. Wierzył w sprawczą siłę języka, pisanie było dla niego aktem tworzenia świata.

JĘZYK KSZTAŁTUJE
RZECZYWISTOŚĆ

Niestety, często nie dostrzega się poezji, wielkiej poetyckiej siły tego języka. Stwierdzenie, że właściwie dopiero język kształtuje rzeczywistość, było „biograficznym” zdaniem Schwaba, powtarzał je w wywiadach, można to też wyczytać z wielu jego tekstów. Wierzył w sprawczą siłę języka, pisanie było dla niego aktem tworzenia świata.

ODPADKI ŚWIATA

Jego wielką pasję było zbieranie – obserwacja to oczywiście także pewna forma kolekcjonowania. Zbieranie było zawsze szalenie ważnym elementem jego pracy. Zbierał rozmaite przedmioty, kości zwierząt, zbierał wyobrażenia o świecie, przysłuchując się ludziom, ich rozmowom o Bogu, polityce i życiu, czytając gazety, oglądając telewizję. Miał olbrzymi zbiór wycinków prasowych, całe skrzynie po bananach wypełnione nagłówkami, doniesieniami z kronik kryminalnych, a wszystko uporządkowane według specjalnego klucza. Stanowiło to dla niego cenny materiał. Zestawiał potem te nagłówki, albo przycinał i kombinował ze sobą. Kroniki kryminalne pisane są bardzo często przez słabych dziennikarzy. Opisują oni tragiczny wypadek, że ktoś został zamordowany w taki a taki sposób, ale przez językową nieporadność pęka gdzieś to, co chcą naprawdę powiedzieć i wychodzi coś zupełnie absurdalnego.

Dla Schwaba była to nieoceniona skarbnica. Wyszukiwanie tych pęknięć, obserwowanie, jak powstają i do czego prowadzą. Tak jak na przykład w swoich płaskorzeźbach, których zdjęcia były wystawiane w konsulacie, stosował wnętrzności i odpady zwierzęce, które zostawały z uboju bez względu na to, jak bardzo się staraliśmy, żeby wszystko było wykorzystane, tak i z lektury gazety, którą czyta się przecież ze względu na informacje, zostawały zawsze jakieś „resztki”, odpady: dziwaczne złączenia, niedorzeczności, zniekształcenia. Bardzo szybko zaczął je wykorzystywać w pisaniu.

ODPADKI ŚWIATA

Jego wielką pasję było zbieranie – obserwacja to oczywiście także pewna forma kolekcjonowania. Zbieranie było zawsze szalenie ważnym elementem jego pracy. Zbierał rozmaite przedmioty, kości zwierząt, zbierał wyobrażenia o świecie, przysłuchując się ludziom, ich rozmowom o Bogu, polityce i życiu, czytając gazety, oglądając telewizję. Miał olbrzymi zbiór wycinków prasowych, całe skrzynie po bananach wypełnione nagłówkami, doniesieniami z kronik kryminalnych, a wszystko uporządkowane według specjalnego klucza. Stanowiło to dla niego cenny materiał. Zestawiał potem te nagłówki, albo przycinał i kombinował ze sobą. Kroniki kryminalne pisane są bardzo często przez słabych dziennikarzy. Opisują oni tragiczny wypadek, że ktoś został zamordowany w taki a taki sposób, ale przez językową nieporadność pęka gdzieś to, co chcą naprawdę powiedzieć i wychodzi coś zupełnie absurdalnego.

Dla Schwaba była to nieoceniona skarbnica. Wyszukiwanie tych pęknięć, obserwowanie, jak powstają i do czego prowadzą. Tak jak na przykład w swoich płaskorzeźbach, których zdjęcia były wystawiane w konsulacie, stosował wnętrzności i odpady zwierzęce, które zostawały z uboju bez względu na to, jak bardzo się staraliśmy, żeby wszystko było wykorzystane, tak i z lektury gazety, którą czyta się przecież ze względu na informacje, zostawały zawsze jakieś „resztki”, odpady: dziwaczne złączenia, niedorzeczności, zniekształcenia. Bardzo szybko zaczął je wykorzystywać w pisaniu.

PODZIAŁ ŚWIATA
WEDŁUG SHWABA

Świat można by podzielić na to, co jest na wierzchu, co jest uświadomione, co zostało sformułowane, i na to, co jest pod spodem – śmietnik, którego się właściwie nie pojmuje i o którym nie chce się nic wiedzieć. Wyziera przez te pęknięcia, i to jest ciekawe, bo to jest właśnie rzeczywistość. To – a nie ten sztucznie skonstruowany świat. Z tym wiąże się też mieszczańska koncepcja smaku, który pozwala rzeczy dzielić na piękne i brzydkie.

PODZIAŁ ŚWIATA
WEDŁUG SHWABA

Świat można by podzielić na to, co jest na wierzchu, co jest uświadomione, co zostało sformułowane, i na to, co jest pod spodem – śmietnik, którego się właściwie nie pojmuje i o którym nie chce się nic wiedzieć. Wyziera przez te pęknięcia, i to jest ciekawe, bo to jest właśnie rzeczywistość. To – a nie ten sztucznie skonstruowany świat. Z tym wiąże się też mieszczańska koncepcja smaku, który pozwala rzeczy dzielić na piękne i brzydkie.

Piszę prawdę

i to mnie zabija.

Piszę prawdę

i to mnie zabija.

 

Sarah

KANE

22
33